Jestesmy w Hoi An - po 4 czy 5 godzinach jazdy autobusem z Hue dotarlismy cali i zdrowi. Jechalismy przez gory - widoki byly calkiem, calkiem. Najciekawszy - przewrocona ciezarowka z workami cebuli, ktore wesolo polecialy z drogi do dolinki za barierka.
Zostaniemy tu prawie trzy dni, w zwiazku z czym atmosfera zrobila sie zdecydowanie mniej podrozna, a bardziej wakacyjna. Sprzyja tez, co tu duzo mowic, zmiana pogody: wreszcie cieplo, slonce grzeje, w ruch poszly sandaly, ciensze spodnie itp. Polarom mowimy zdecydowane NIE;).
Poniewaz Hoi An slynie z mnostwa pracowni krawieckich (sa tu na kazdym kroku), w ktorych mozna zamowic co sie tylko wymysli, postanowilismy skorzystac z okazji i poprosilismy m.in. o: spodnie (23 $), koszule (13$), bluzki (13$), spodnice (22$) i garnitur (55$ - Krzysio - elegancik). Jutro odbierzemy te cuda:). Wezmiemy tez skutery i pojedziemy na wycieczke do My Son obejrzec kilka zabytkow jak porzadni turysci.
Dzisiaj oprocz lupow krawieckich zaliczylismy dwa niezle posilki (zaczynamy sie orientowac, co wybierac) i powierzchowny spacer po zabytkowych punktach miasta. Zaraz pojdziemy spac, a tymczasem sprobuje wrzucic jakies zdjecia.
Dobranoc, pchly na noc!