Jak mozna bylo sie domyslac - w Angkor Wat i innych swiatyniach jest nie-sa-mo-wi-cie. Sam A-Wat moim zdaniem lekko (z calym szacunkiem) przereklamowany - inne budowle (a jest tu ich w okolicy mnostwo na kazdym kroku) duzo bardziej nam sie podobaly.
K&A ruszyli przodem, my z Siwa - troche wolniej. Bylo upalnie i, zwlaszcza na poczatku, tloczno. Rzeczywiscie rano sa tu dzikie tlumy (chociaz Monika mowi, ze to jeszcze nic w porownaniu z festynem na Chinskim Murze). Potem - w okolicach poludnia - rozluznilo sie i zdarzalo nam sie byc jedynymi zwiedzajacymi niektore budowle.
Do Siem Reap wrocilismy z Mon pozno - bo juz po zmroku. Mielismy inny plan, ale "po drodze" zwiedzilismy jeszcze jedna, niesamowita - bo poprzerastana olbrzymimi drzewami - swiatynie. Tu m.in. krecono czesc Tomb Rider'a.
Gdybysmy mieli wiecej czasu i troche inne plany - warto byloby zostac tu co najmniej drugi dzien. Niestety - ruszamy dalej. Bedzie pretekst, zeby tu jeszcze wrocic:).
Postaram sie wkleic zdjecia (znowu mam problemy ze sprzetem) i poszerzyc opis o liste swiatyn, ktore zwiedzilismy.
Pozdrowienia!