Obudzilismy sie w dobrym stanie i ruszylismy "na miasto". Widzielismy m.in. lokalna Notre Dame - niestety tylko z zewnatrz, bo byla zamknieta (od 11:00 do 15:00 jest przerwa w zwiedzaniu) i poczte w stylu kolonialnym nieopodal. Poza tym zwiedzilismy sajgonskie zoo i ogrody botaniczne w jednym (zalozone mniej-wiecej w polowie XIX w.) - bedace bardziej zoo i ogrodem dendrologicznym, bo innych okazow, niz te naprawde wysokie jakos nie widzialem. Krzysiek z Aga zwiedzili jeszcze pagode, ktora podobno jest fajna.
Spacer opisany w Lonely Planet jest, zdaniem K&A, ktorzy go odbebnili, generalnie do bani (poprzednio przejechalismy sie na LP chyba tylko w przypadku Nha Trang, ktore jest polecane zupelnie bez sensu - nie warto tam w ogole sie zatrzymywac).
Popoludniem i wieczorem - male zakupy na zadaszonym bazarze i w okolicach naszego hotelu Ha Vy (polecamy).
Jutro jedziemy na wycieczke do tuneli z czasow wojny wietnamskiej i do swiatyni jednej z najbardziej pokreconych religii na swiecie (wiecej napisze jutrzejszym wieczorem).
Pojutrze opuszczamy HCMC na dobre i jedziemy z wczesniej wzmiankowanym kolega Krzyska + jego zona i synkiem do ich wietnamskiej rodziny na wies. Spedzimy tam jakies dwa dni z noclegiem i plywaniem lodzia gdzies w "miedzyczasie" (juz kupilismy czesc prezentow, ktore wreczymy tesciowi w prezencie, tzn. karton Dunhilli za 180 000 dongow). Potem przeplyniemy Mekongiem do Phnom Penh - stolicy Kambodzy, z ktorej z kolei ruszymy do Angkor. Juz nie moge sie doczekac!
Mamy nadzieje, ze u Was wszystko gra (z maili wynika, ze tak, ale niektorzy dawno sie nie odzywali).
My mamy sie niezle. Siwej troche sie dostalo od slonca na wydmach w okolicach Mui Ne (przy jej lekach nie powinna sie opalac), ale panujemy nad sytuacja. Ja po lezakowaniu na plazy mam spalone jakies 80% powierzchni osobistej;), ale jakos zyje. Krzysiek w 95% sprawny (Krzys cierpi wylacznie na katarek i gardziolko, ale znosi to meznie). Aga idzie jak czolg.
Pozdrawiamy i myslimy o was goraco. Ciezko tu btw myslec inaczej, bo upal caaaaly czas, a noca niewiele lepiej.