Z serii "odpowiedzi na sto pytan do": maja tu mnostwo fajnych kundli i kotow, ale nie widac, zeby ktos je jadl. Sa lubiane w tym raczej lepszym dla nich sensie.
Podroz mielismy srednio udana, choc dobrze sie zapowiadalo - wymienilismy autobus z miejscami siedzacymi na sypialny za jedyne 3$ doplaty od lebka. Niestety - okazalo sie, ze panowie kierowcy naogladali sie za duzo Speed:niebezpieczna predkosc;) i pedzili po prostu jak popieprzeni. Zegnalismy sie z zyciem tym bardziej, ze wszyscy lezelismy na przodzie i widzielismy wyraznie, co te palanty wyrabiaja. Jechali moim zdaniem kolo 100/h (Krzysiek twierdzi, ze mniej), wyprzedzali na trzeciego itd. Koszmar.
Dojechalismy szybciej o 2h, niz planowalismy, co niestety nas wyjatkowo nie ucieszylo: bylismy na miejscu o 4 rano. Potem - koszmarnie natretni naganiacze hotelowi, ktorzy nie chcieli sie odczepic przez kolejne 3h, ciemna strona nocnego zycia Nha Trang - czyli "stosunki" bialych pijanych turystow z lokalnymi dziewczetami lekkich obyczajow po zaulkach, w ktorych szukalismy miejsca do spania, czekanie po ciemku w srodku miasta...
Wszystko dobrze sie skonczylo - mamy dwa pokoje (8$ kazdy), w miare czyste i w samym centrum. Zjedlismy juz naszym zwyczajem mnostwo roznych przysmakow i za pare minut wyruszamy na kolacje.
Zwiedzilismy dzisiaj na rowerach plaze, czamska swiatynie w duzo lepszym stanie niz w My Son, z jedna pagode, katolicki kosciol i galerie swietnego wietnamskiego fotografa (jego strona: www.longthanhart.com). Zastanawialismy sie dlugo z Krzyskiem nad kupnem kaskow na nasze przyszle skutery;).
No i znowu chwile polatalem moja szmaciana maszyna. Wiatr wieje az milo, fale spore, tyle ze sie nie pokapiemy, bo woda zimna, a slonce za chmurami - cos nam dokucza ta pogoda:(.
Jutro rano ruszamy dalej - czekaja nas jakies 4h jazdy do Mui Ne (?). Odezwiemy sie na pewno, bo planujemy zostac tam pare dni i zrobic sobie "prawdziwe wakacje".
Trzymamy za Was kciuki, zebyscie nie zmarzli za bardzo w Polszcze;) i pozdrawiamy!