Wyruszylismy trzynastego o swicie (no moze troche pozniej - o 7:30 zbiorka, jak zwykle troche czekania i zamieszania). Wycieczka wygladala tak (pisze po czasie, bo na wyspie Internet odmowil wspolpracy): plywalismy i spalismy pierwsza noc na drewnianej lodzi z napedem spalinowym, posiadajacej dwa ozdobne zagle, ktore niestety nie zostaly postawione. Druga noc spedzilismy w hotelu. Wszedzie bylo zimno (z tym, ze w hotelu mieli stoly do ping-ponga i bilarda, wiec mozna sie bylo rozgrzac). Zobaczylismy m.in. widowiskowo oswietlona grote, ktora udostepniono turystom dopiero w polowie lat dziewiedziesiatych. Pochodzilismy troche po gorkach na wyspie Cat Ba... i wlasciwie tyle.
Zatoka Ha Long - pelna jest malych wysepek i skal (krasowych - jesli to mowi cokolwiek komukolwiek oprocz Krasula). Legenda mowi, ze do zatoki spadl smok i to on narobil w niej tego balaganu. Widoki - na pewno piekne, jesli nie przeslania ich mgla;).
Liczymy pod koniec na to, ze dalej na poludniu bedzie cieplej.